poniedziałek, 22 listopada 2010

Poniedziałek

Gdy czytam Kafkę, mam nieustające wrażenie bycia obserwowanym przez kogoś, komu Józef K., K. i inni bezskutecznie próbują zaglądnąć w oczy. Wszechwładny ktoś ściska w obcęgach nieuniknionego pierwszoplanowe postaci, które wiją się, mimo potęg intelektu, jak robaki przed wbiciem na haczyk. To jakbym był świadkiem bezsensowności, nonsensu ludzkiego istnienia i jego pytań z tą samą, monotonnie powtarzaną odpowiedzią: nie ma i nigdy nie było przyczyny!!! Pozostaje mi wić się dopóki nie opuści mnie, rodzący się przy okazji obcowania z Kafką, niepokój.