wtorek, 20 grudnia 2011

Wtorek

Człowiek. Phenian pełen skrzywionych, wygiętych twarzy, rozdarcie. Król ula nie żyje. Łzy i pytania o ich naturę, autentyzm. W odpowiedzi narzuca się pokolenie wychowane przez nomenklaturę Stalina, urodzone po październiku, nie znające Innego. Te indoktrynowane Marksem dzieci z dumą nosiły odznaki i medale, otrzymane za donos na rodziców, „wrogów ludu”, którzy zbyt nieostrożnie wspominali dawny, carski świat. Bez żalu załatwiali dziadkom Magadan, czy Archangielsk za ściszenie radia podczas przemów Stalina. Koreańskie łzy są  przy tym eufemizmem zaangażowania, czynu.
Świat Orwella, do którego wracam co kilka lat, przelano w Korei w codzienność. Mierzenie ich miarą PRL-u to ocierający się o naiwność, optymizm. U nas europejski indywidualizm, tam azjatycki kolektywizm, tu utracona niepodległość, tam utracona świadomość, itd. Ideologie, podobnie jak religie mają w sobie odpowiednie dźwignie, aby przeradzać człowieka w karykaturę, fanatyka. Wystarczy pociągnąć i nie puszczać w odpowiednim wieku. Człowieka można wychować na swoją modłę, sprawić by był gotowy zabijać w obronie tezy, że ziemia jest płaska, a Żydzi jedzą dzieci. Historia zna kilka przykładów. A przecież tak bardzo lubimy mieć nazwaną rzeczywistość, że wolność myślenia może być jedną z najstraszniejszych możliwości, które stawia przed nami jutro. 

P.S. Sen. Dwie ćmy uciekały w przerażeniu przed światłem, w ciemność, w noc.

czwartek, 15 grudnia 2011

Czwartek

JA tu, ON tam. Konstelacja nas w Nim, jakich znał i widział, jak geografia planet. Powielamy nas samych przy Nim, aż przestanie to być konieczne, niezbędne. Nie chcemy żeby się bał. Widzę Go jak się śmieje, kaszle, zamyśla, słucha co szepcze Mu za duża koszula. ON tam, JA tu.