wtorek, 11 września 2012

Wtorek

Wizyta u ciotki R. Zwiędnięta, ale i zwinięta, przytwierdzona do biodra ręka wuja wita mnie w progu. Za nią przedpokój, gdzie marsz, korowód witalnych rąk, wypiętych policzków pełnych krążenia, witamin i tlenu. Pokój zaścielony do wizyt. Wybór miejsc, osiadanie, siadanie, rozsiadywanie.
Nad stołem czarne zygzaki, krucze linie flamastrów, kreślone kreski muszym ruchem błyskawicznym, orbitalnym.
Na stole piętrowe, pofarbowane papuzio ciasta. („Wieża Babel” Bruegla)
Przy stole plastyczna, acz krótka rozmowa o cechach much wiejskich i miejskich (?).
Pod stołem usychająca prawica, powolne, odcinkowe konanie, niezauważalne jak ruch kontynentów.
JEDZENIE-UMIERANIE.
Ciotka R. ratuje apetyty zebranych, zrywa się, by mordować owady łapką (!). Deszczyk denatów, trupy bez tchu spadają na dywan po falach firany. Gospodarz odprawia nóż, karmi się zdrową ręką, podczas gdy druga wysycha, jak gałąź by wzmocnić sokami drzewo.
AGONIA-ODŻYWIANIE.
W pewnym momencie do pokoju wchodzi gość zwiększający natężenie kontrastu, rozdarcia jednoczesnego posilania i obumierania. Dysonans. Starszy mężczyzna z umierającą lewą ręką, jako uzupełnienie tamtej prawej niemal wyschniętej, podwiniętej. Siada, zasiada. „21 lat niesprawna” – wskazuje na nie całkiem nieżywą lewicę. Córka rozściela mu serwetę pod brodą, nalewa kawy. On odprawia, jak tamten poprzednio, nóż i zaczyna konsumować! KONANIE podwójne, synchroniczne, przy podwójnym, równoległym ZAJADANIU!
Bezpowrotnie utracona leworęczność. (J.Pilch)
Bezpowrotnie utracona praworęczność. (?)
Dość.