poniedziałek, 20 grudnia 2010

Poniedziałek

Jestem fatalnie urzeczony prostotą nagrobka Gombrowicza. Oglądam zdjęcie z cmentarza w Vence z pieczołowitością kolekcjonera faktów z życia umarłych tytanów. Nagrobek, w pierwszej chwili, przygniata skromnością i prostodusznością jezuickiego ascety, jednak efekt upada, gdy przeczyta się dwa najważniejsze, wiszące ponad datami słowa: Witold Gombrowicz. Nic więcej, nic mniej. Efekt kamieniujący.
Legenda nie powinna być tłumaczona, wyjaśniana, przypominana tym obojętnym. Kto czytał ten wie, kto nie czytał, ten trąba. Gombrowicz kładąc się do snu znał swoją wartość, gdyż od zawsze brzydził się zbytnią skromnością, lekceważeniem samego siebie w celu zadowolenia i dostrojenia się do otoczenia. I ta skromność stała się ostatnią kropką jego fenomenu. Napis "Witold Gombrowicz" na nagrobku jest dwu słowną autobiografią, powstałą na skutek francuskiej tradycji chowania.

P.S. Niemniej zastanawia niewielki krzyż umieszczony w lewym dolnym rogu tablicy. Kto tu się o kogo bał? Rita o Witolda, czy Witold o siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz