Rano nie poznałem swego kciuka, prawego, potem wskazującego palca i poleciało. Chwilowe zastanowienie, kogo to palce, wynikało może ze zmian drastycznie rozrośniętych dystansem nocy paznokci, a może to moje JA oderwało się od peletonu mych kończyn, strącając je w wczoraj, w nierozpoznanie. To już nie one nie pasowały do mnie, ale ja do nich, najwyraźniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz