Pod lupą Dzienniki Stefana Kisielewskiego. Pyszne, surowe, nie mocujące się z podobnymi dziełami, swobodne. Konformizm intelektów, mimo lat, nie stracił tępa, jedynie inny wiatr wieje w żagle nad głową. Wybitność mocuje się z potworem bez twarzy, zaprzęgana jest w tryby dorobku, fantastycznych ludzi wciśnięto w mundur bankowy, urzędniczy, handlowy.
Partykularny interes niejednokrotnie wyprowadzał moje człowieczeństwo na bezdroża, skąd po krótkim pobycie, wracałem ku sobie, ku JA świadomemu. Z zewnątrz bilbord, reklama, kościół, konwenanse, które nadal twierdzą, że wiedzą co dla mnie najlepsze, lekceważąc przy tym moje JA, nie znając mnie zupełnie. Basta!!!
Kupiłem włoskie buty. Po nałożeniu okazało się, że reszta, która stanowiła do tej pory o mojej „elegancji”, zbrzydła w sekundę, postarzała się o tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz