poniedziałek, 9 stycznia 2012

Poniedziałek

Intrygujący Bertrand Russell. Odświeżając Platona, natrafiłem na pełną podziwu wzmiankę Leszka Kołakowskiego o długowiecznym filozofie, logiku i matematyku, Bertrandzie Russellu. Jego twierdzenie o obiektywnym istnieniu uniwersaliów matematycznych pokryło się z moją skromną opinią z rozmowy z K. o niezależnym od ludzkości kodzie muzycznym, odkrywanym przez kolejnych geniuszy nut. Russell stał na stanowisku, że liczby istnieją niezależnie od bytu człowieka, tzn. siedem jest liczbą pierwszą, czy nam się to podoba, czy nie, zasada jest starsza niż my, Ludzkość. Ziemia mogłaby nie istnieć, zasada trwałaby nadal. Jawi się tutaj nić łącząca Anglika z Platonem, orędownikiem uniwersaliów moralnych, etycznych i rzeczy – obiektywnych bytów doskonałych, których rzeczywistość zmysłowa jest niewyraźnym odbiciem. Według Platona wiemy, że coś jest sprawiedliwe, czerwone, czy okrągłe ponieważ doskonałe idee tych bytów funkcjonują autonomicznie, obiektywnie, poza naszą rzeczywistością. Russell skoncentrował się jedynie na matematyce, za obiektywne i niezmienne uznając jej zasady.
Na podobnej zasadzie działa kod muzyczny. Idea, potencjał, możliwość powstania pierwszej symfonii Beethovena istniała we wszechświecie zanim jego pradziad postanowił zejść z drzewa. Potrzebne były: odpowiednia ilość czasu, zawieruchy cywilizacji i genialna jednostka, wielki Duch zdolny do inżynierii nut, skonstruowania właściwego kodu opartego na znanych instrumentach, których istnienie zresztą, było również wpisane w pierwotny potencjał świata (kombinacja pierwiastków). Czyli istnieje możliwość napisania sonaty, koncertu smyczkowego lub fortepianowego, którą w chwili natchnienia lub tytanicznej pracy zrealizuje jutro, spacerujący właśnie po parku kompozytor.

P.S. Jakaś wsteczność kreacji wystawia łepek.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz