piątek, 21 stycznia 2011

Piątek

Retrospekcje – zjadaj mięso, póki martwe.
Przypomniałem sobie kino Piast w Słubicach, które, bodajże, zamknięto  w połowie mych studiów, w którym roku, nie jestem pewien (dla precyzji, jako odnośnikiem mógłbym posłużyć się, którąś z narodowych katastrof lub śmiercią papieży, jednak przy odwilży ostatnich dni, nawet te daty, umykają mi w porannym otępieniu). Otwartego w latach 20-tych XX w. kina strzegły, rozstawiane przez miejscowych sprzedawców, warzywniaki, które ciągnęły się od popękanego chodnika, przez korytarz filmowych plakatów, po jedyną kasę biletową, poduszkową. Stojący w kolejce studenci sprawdzali spokojnie świeżość marchwi, giętkość selera czy zieleń pora, wymieniali opinie na temat tellurycznych ingrediencji Schulza, przytakiwali lub zaprzeczali. W zimowe wieczory w cenie biletu częstowano kawą lub herbatą, do wyboru, z cukrem lub bez, do koloru, oraz miękką poduszką pod szanowne jestestwo. Nie było ogrzewania, a para buchała z ust.
Mój debiut, z odbitymi w siedzeniu pośladkami, między którymi mieliśmy wówczas program studiów i życia, i malinową herbatą w palcach, odbyłem pewnego grudniowego dnia, gdy wąchając smrodek oparć starego kina, oglądnąłem analne rozwydrzenie „Złego Wychowania” Pablo Almodovara - obowiązkowego reżysera każdego nie chcącego uchodzić za ignoranta i prostaka, studenta. Film, jak film, gej nie robił już na nikim wrażenia, ale kino, kino uraczyło mnie swoim bezpretensjonalnym smaczkiem. Nie mlaskałem jednak zbyt długo z entuzjazmu. Ne zdążyłem oblizać palców, a po kilku tygodniach Pablo przestał być grany, kasę biletową, ze względu na brak funduszy, zapieczętowano, a  po warzywa zaczęli przychodzić skuszeni wejściem Polski do Europy, emerytowani Niemcy. Szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz