wtorek, 11 stycznia 2011

Wtorek

Próżny twój opór śmiertelniku, i tak robactwo wypasie się twoim ścierwem” – nie pamiętam, niestety, łacińskiej wersji tej pocieszającej sekwencji, zapamiętanej z którejś ze starożytnych rzymskich świątyń. Wiem natomiast, że jej konieczność może nierzadko natrafić na niekonsekwencję i sprzeciw okoliczności.
Otóż, podczas przewozu koszatniczek, jeden z gryzoni uciekł z klatki, wlazł w Felicję i w napływie nieopanowania wolności i strachu, zszedł. Niezgrabność takowego postępowania polega na ciążeniu materii organicznej ku rozkładowi, w tym przypadku, ku dodatkowemu powolnemu przejściu w stan lotny i finalnej anihilacji. Uzbrojony w wiedzę o kruchości bytu, rozpocząłem wykopaliska, rozczłonkowywanie pojazdu. Zestaw narzędzi i latarek nie przyniosły rezultatu, denat nie dając znaku życia, pozostał tam, gdzie się narodził. Mimo, że smród może skutecznie zabijać, porankami zaciągam się zastałym pojazdu powietrzem, nosem szukam odpowiedzi, ruszam niepocieszony. Jadąc, poruszam się miejscem zbrodni, wioząc ze sobą głównych winowajców tej, jeszcze zastałej, sytuacji – moją nieuwagę i pozorność wiedzy o umiejętnościach przeciskania się posiadanych gryzoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz